piątek, 21 września 2018

* LUBIĘ LUBUSKIE*

>> 400 km lubuskimi drogami <<

    - nie mogło być innej kontynuacji niczym niezmąconej 1000 km rajzy  szlakami rowerowymi przez Niemcy.


https://cyklistka.blogspot.com/2018/09/km-szlak-rowerowy-przez-niemcy-idac.html

Tam /z malutkimi przerwami na szuterek/ bezstresowo i bajecznie sunęliśmy asfaltowymi gładziutkimi DDR-kami i szosami - a jak potraktują nasze rowery lubuskie nawierzchnie słynące z niespodzianek brukowo-kamiennych??? 

16.IX  - 139km 
Niespiesznie /wszak jesteśmy w kraju, a więc u siebie, a to oznacza luzik/ wyjeżdżamy z Żagania kierując się na północ. Widok mijanych wiosek i wciąż zielonych leśnych ostępów oraz nagich odpoczywających pól zapewnia spokojną, beztroską jazdę, urozmaiconą dialogiem:
- Spakowałeś latarki?
- A ładowarki?
- Dokumenty?
Na wszystkie pytania słyszę krótkie:
- Tak!
... a na 40-tym km dowiaduję się:
- Nie zabraliśmy leków!
- Wracamy?!?! 
- Nie!
Do bani!!! ... co dalej z kuracją? 
I co teraz?  
Przecież mamy nadzwyczajne i fantastyczne CÓRKI!!!
Zatrzymuję się i telefonuję do Pierworodnej ( ... )
W Ochli pod Lewiatanem oczekiwanie na Jej przyjazd trwa 40minut, ten czas wykorzystujemy na zakup prowiantu oraz przeodziewek - na letniaka.
Dziecko przyjechało, przywiozło /DZIĘKUJEMY z całego serca / i odjechało - no to my też!
Zielona Góra - wjeżdżamy w Centrum, a tu Winobraniowy kipisz handlowy, tłoczno i ciasno - raz prowadzimy rowery, albo slalomem omijamy zainteresowanych towarem kupujących. Wśród nich wypatrują nas przemili znajomi ze Szprotawy, krótka pogawędka: "skąd-dokąd" wymiana uśmiechów i pozdrowień i uciekamy spiesznie z ciżby i tłoku. 
Opuszczenie winnego grodu "urozmaica" mi kapeć w tylnym kole, a więc  mamy już trzeci przystanek - niezły początek!
Sulechów i Babimost przemykamy spiesznie, oby tylko rodzina nas przypadkiem nie namierzyła, Zbąszyń i Trzciel można zaryzykować stwierdzeniem, iż "nie wiadomo kiedy" mamy za sobą. Pamiętni kiepskiej nawierzchni drogi do Pszczewa widzimy, że na lepsze nic się tu nie zmieniło.
W Pszczewie sporo czasu tracimy na poszukiwanie noclegu, co zostało nam wynagrodzone cudownie zlokalizowanym pokojem z widokiem na jezioro w Ośrodku "Relax".
Spacerując uliczkami miasteczka nawiedzamy knajpkę ze smakowitą kuchnią "U Szewca".  
Zaokienny widok zachodzącego słońca nakazuje wieczorne rozleniwienie.

17.IX  - 136km 
Pszczew opuszczamy kwadrans przed 8-mą kierując się na Międzyrzecz, będziemy przejeżdżać przez Stołuń - wioskę leżącą nad jez  Stołuń i Czarnym, z którego malowniczym przesmykiem można przepłynąć do świetnego do nurkowania jez Lubikowskiego.
U schyłku lat 80-tych ub. wieku do Stołunia zostaliśmy niemal zesłani, kiedy to jez Ostrowieckie wessano do Drawieńskiego Parku Narodowego z zakazem biwakowania w miejscach drogich naszym sercom. 
https://cyklistka.blogspot.com/2016/11/rowerowo-z-retrospekcja.html

Kilka kolejnych letnich wypadów pod namiot zaliczyliśmy wraz z dziećmi, przyjaciółmi i ich dziećmi nad stołuńskimi wodami. 
Krótki foto-stop i kręcimy do Międzyrzecza, popas kawowy wraz z przeodziewkiem na stacji paliw w towarzystwie zuchwałego wróbelka spiesznie pałaszującego podrzucane mu okruszki i kontynuujemy pedałowanie komfortowo starą "3", zjeżdżamy na Bledzew, dalej - Lubniewice okolica cudna, nawierzchnie bez zarzutu, a otoczenie dróg po prostu bajeczne. 
Dopiero wjazd w DK22 serwuje nam nieco stresu, ruch  tu jest spory, DDR-ka Krzeszyc daje chwilę luzu i cd. spinki do Słońska. Na Czarnowskiej Górce wita nas wieża widokowa na Ujście Warty, wchodzimy na konstrukcję o wys 16m, skąd podziwiamy panoramę nadwarciańskiego rozlewiska będącego siedliskiem wszelakiego ptactwa wodnego.
Zjazd z DK 22 nie zmienia na lepsze komfortu jazdy, bowiem spękany i nierówny asfalt i przeciwny wiatr na bezkresnej

krainie szczodrej jedynie wiatrakom wymusza zwiększony wysiłek. 

Za obwodnicą Ośna Lub odskoczyliśmy na drogę 134 i tu lekko popychana przychylnym wiaterkiem znowu mogłam zachwycać się lubuską krainą. Nowa nawierzchnia tuż przed Rzepinem nie mniej cieszyła, a pięknie ukwiecone miasteczko pozostanie na długo w pamięci.

18.IX - 126km 
KOMUNIKAT:
Przeprawy promowe na Odrze - nieczynne ze względu na niski stan wód,  co oznacza że zaplanowana przeprawa w Połęcku jest wykluczona!
Mamy więc problem z Odrą, gdzie ją przekroczyć?
Możemy z Rzepina pojechać do Frankfurtu i niemieckimi DDR-kami komfortowo dojechać do Zasiek, ale co wówczas z zaplanowanym lubuskim akcentem naszej trzydniowej podróży rowerowej?
Połowa ma sugeruje: 
- Jedziemy drogą 139 i 138 /kier - Gubin/, do Maszewa, tam kierujemy się na Osiecznicę i dalej do Krosna Odrz. 
Jak postanowił tak i poprowadził, droga w zasadzie bez zarzutu z pominięciem mijanych wiosek - wszystkie trzeba było zmęczyć brukiem! Tylko nieliczne serwowały chodnik z kostki typu polbruk.


Popas kawowy z deserem lodowym 
w Krośnie Odrz 
poprawił nastrój 
i doładował, wjeżdżamy w wielokrotnie przejechaną trasę na Dychów, Bobrowice i tu znowu niespodzianka!
Możemy do Bogaczowa dotrzeć nieprzejechaną dotąd leśną drogą niemal przyległą do Bobru przez Żarków, Łagodę (z drewnianym mostem nad Bobrem). Jestem zachwycona tą leśną drogą, która skutecznie osłania przed agresywnym dziś słońcem i wiatrem. 
Wyjazd z Wysokiej zmienia wszystko, bowiem odtąd zaczyna się piekiełko brukowe aż do przejazdu przez traumatyczny dla mnie od zawsze Bogaczów, gdzie nie przekraczam 8km/h 
- Jak ja nie lubię tej drogi!!!
Wyjazd z Bogaczowa i towarzyszące mi w nim agresywno-negatywne emocje powodują, że do Nowogrodu Bobrz cisnę w pedałki z miłym i satysfakcjonującym mnie impetem, a ostatnie 22km do Żagania już z rozpędu pokonuję szybko i gdyby nie piekące stopy - byłoby - bezboleśnie! 
 No cóż? 
Daleko nam bardzo do infrastruktury rowerowej zachodnich sąsiadów i to boli, jazda rowerem lubuskimi drogami zapewnia emocje - pozytywne, ale i - negatywne, zgodnie zresztą z opinią wielu cyklistów przemierzających "rowerowo" nasze województwo.
Ale co najważniejsze:
NUDY NIE BYŁO!        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz