>> 400 km lubuskimi drogami <<
- nie mogło być innej kontynuacji niczym niezmąconej 1000 km rajzy szlakami rowerowymi przez Niemcy.
https://cyklistka.blogspot.com/2018/09/km-szlak-rowerowy-przez-niemcy-idac.html
Tam /z malutkimi przerwami na szuterek/ bezstresowo i bajecznie sunęliśmy asfaltowymi gładziutkimi DDR-kami i szosami - a jak potraktują nasze rowery lubuskie nawierzchnie słynące z niespodzianek brukowo-kamiennych???
16.IX - 139km
Niespiesznie /wszak jesteśmy w kraju, a więc u siebie, a to oznacza luzik/ wyjeżdżamy z Żagania kierując się na północ. Widok mijanych wiosek i wciąż zielonych leśnych ostępów oraz nagich odpoczywających pól zapewnia spokojną, beztroską jazdę, urozmaiconą dialogiem:
- Spakowałeś latarki?
- A ładowarki?
- Dokumenty?
Na wszystkie pytania słyszę krótkie:
- Tak!
... a na 40-tym km dowiaduję się:
- Nie zabraliśmy leków!
- Wracamy?!?!
- Nie!
Do bani!!! ... co dalej z kuracją?
I co teraz?
Przecież mamy nadzwyczajne i fantastyczne CÓRKI!!!
Zatrzymuję się i telefonuję do Pierworodnej ( ... )
W Ochli pod Lewiatanem oczekiwanie na Jej przyjazd trwa 40minut, ten czas wykorzystujemy na zakup prowiantu oraz przeodziewek - na letniaka.
Dziecko przyjechało, przywiozło /DZIĘKUJEMY z całego serca / i odjechało - no to my też!
Zielona Góra - wjeżdżamy w Centrum, a tu Winobraniowy kipisz handlowy, tłoczno i ciasno - raz prowadzimy rowery, albo slalomem omijamy zainteresowanych towarem kupujących. Wśród nich wypatrują nas przemili znajomi ze Szprotawy, krótka pogawędka: "skąd-dokąd" wymiana uśmiechów i pozdrowień i uciekamy spiesznie z ciżby i tłoku.
Opuszczenie winnego grodu "urozmaica" mi kapeć w tylnym kole, a więc mamy już trzeci przystanek - niezły początek!
Sulechów i Babimost przemykamy spiesznie, oby tylko rodzina nas przypadkiem nie namierzyła, Zbąszyń i Trzciel można zaryzykować stwierdzeniem, iż "nie wiadomo kiedy" mamy za sobą. Pamiętni kiepskiej nawierzchni drogi do Pszczewa widzimy, że na lepsze nic się tu nie zmieniło.
W Pszczewie sporo czasu tracimy na poszukiwanie noclegu, co zostało nam wynagrodzone cudownie zlokalizowanym pokojem z widokiem na jezioro w Ośrodku "Relax".
Spacerując uliczkami miasteczka nawiedzamy knajpkę ze smakowitą kuchnią "U Szewca".
Zaokienny widok zachodzącego słońca nakazuje wieczorne rozleniwienie.
17.IX - 136km
Pszczew opuszczamy kwadrans przed 8-mą kierując się na Międzyrzecz, będziemy przejeżdżać przez Stołuń - wioskę leżącą nad jez Stołuń i Czarnym, z którego malowniczym przesmykiem można przepłynąć do świetnego do nurkowania jez Lubikowskiego.
U schyłku lat 80-tych ub. wieku do Stołunia zostaliśmy niemal zesłani, kiedy to jez Ostrowieckie wessano do Drawieńskiego Parku Narodowego z zakazem biwakowania w miejscach drogich naszym sercom.
https://cyklistka.blogspot.com/2016/11/rowerowo-z-retrospekcja.html
Kilka kolejnych letnich wypadów pod namiot zaliczyliśmy wraz z dziećmi, przyjaciółmi i ich dziećmi nad stołuńskimi wodami.
Krótki foto-stop i kręcimy do Międzyrzecza, popas kawowy wraz z przeodziewkiem na stacji paliw w towarzystwie zuchwałego wróbelka spiesznie pałaszującego podrzucane mu okruszki i kontynuujemy pedałowanie komfortowo starą "3", zjeżdżamy na Bledzew, dalej - Lubniewice okolica cudna, nawierzchnie bez zarzutu, a otoczenie dróg po prostu bajeczne.
Dopiero wjazd w DK22 serwuje nam nieco stresu, ruch tu jest spory, DDR-ka Krzeszyc daje chwilę luzu i cd. spinki do Słońska. Na Czarnowskiej Górce wita nas wieża widokowa na Ujście Warty, wchodzimy na konstrukcję o wys 16m, skąd podziwiamy panoramę nadwarciańskiego rozlewiska będącego siedliskiem wszelakiego ptactwa wodnego.
Zjazd z DK 22 nie zmienia na lepsze komfortu jazdy, bowiem spękany i nierówny asfalt i przeciwny wiatr na bezkresnej
krainie szczodrej jedynie wiatrakom wymusza zwiększony wysiłek.
Za obwodnicą Ośna Lub odskoczyliśmy na drogę 134 i tu lekko popychana przychylnym wiaterkiem znowu mogłam zachwycać się lubuską krainą. Nowa nawierzchnia tuż przed Rzepinem nie mniej cieszyła, a pięknie ukwiecone miasteczko pozostanie na długo w pamięci.
18.IX - 126km
KOMUNIKAT:
Przeprawy promowe na Odrze - nieczynne ze względu na niski stan wód, co oznacza że zaplanowana przeprawa w Połęcku jest wykluczona!
Mamy więc problem z Odrą, gdzie ją przekroczyć?
Możemy z Rzepina pojechać do Frankfurtu i niemieckimi DDR-kami komfortowo dojechać do Zasiek, ale co wówczas z zaplanowanym lubuskim akcentem naszej trzydniowej podróży rowerowej?
Połowa ma sugeruje:
- Jedziemy drogą 139 i 138 /kier - Gubin/, do Maszewa, tam kierujemy się na Osiecznicę i dalej do Krosna Odrz.
Jak postanowił tak i poprowadził, droga w zasadzie bez zarzutu z pominięciem mijanych wiosek - wszystkie trzeba było zmęczyć brukiem! Tylko nieliczne serwowały chodnik z kostki typu polbruk.
Popas kawowy z deserem lodowym
w Krośnie Odrz
poprawił nastrój
i doładował, wjeżdżamy w wielokrotnie przejechaną trasę na Dychów, Bobrowice i tu znowu niespodzianka!
Możemy do Bogaczowa dotrzeć nieprzejechaną dotąd leśną drogą niemal przyległą do Bobru przez Żarków, Łagodę (z drewnianym mostem nad Bobrem). Jestem zachwycona tą leśną drogą, która skutecznie osłania przed agresywnym dziś słońcem i wiatrem.
Wyjazd z Wysokiej zmienia wszystko, bowiem odtąd zaczyna się piekiełko brukowe aż do przejazdu przez traumatyczny dla mnie od zawsze Bogaczów, gdzie nie przekraczam 8km/h
- Jak ja nie lubię tej drogi!!!
Wyjazd z Bogaczowa i towarzyszące mi w nim agresywno-negatywne emocje powodują, że do Nowogrodu Bobrz cisnę w pedałki z miłym i satysfakcjonującym mnie impetem, a ostatnie 22km do Żagania już z rozpędu pokonuję szybko i gdyby nie piekące stopy - byłoby - bezboleśnie!
No cóż?
Daleko nam bardzo do infrastruktury rowerowej zachodnich sąsiadów i to boli, jazda rowerem lubuskimi drogami zapewnia emocje - pozytywne, ale i - negatywne, zgodnie zresztą z opinią wielu cyklistów przemierzających "rowerowo" nasze województwo.
Ale co najważniejsze:
NUDY NIE BYŁO!
piątek, 21 września 2018
piątek, 7 września 2018
1000km szlak rowerowy przez Niemcy
1000 km szlak rowerowy przez Niemcy
Idąc prosto przed siebie nie można zajść daleko…
29.VIII.2018 - 181km
godz.1
Budzik
wyrywa mnie ze snu, bez ociągania opuszczam posłanie,
sporządzam kanapki na drogę i na pierwszy dzień podróży.
godz. 2
Jako ostatnia - oczywiście - wsiadam do samochodu mego jedynego bratanka Jacka W - to on
zawiezie nas do Eisenach.
Podróż - urozmaicona barwnymi rozmówkami, a i
zaliczoną drzemką mija mi relaksowo i szybko.
godz.8
Samochodem
wjeżdżamy wprost na „naszą”DDR-kę, jest zimno 8’C ... żegnamy się z
Jackiem, dziękujemy Jemu serdecznie, życzymy sobie wzajemnie szczęśliwej
podróży - On ma jeszcze przed sobą 450km samotnej drogi powrotnej, a my
ok 1000km krętych niemieckich Dróg Dla Rowerów.
Wpinamy
w rowery torby, torebki, wciskamy w koszyczki pełne bidony, chwytamy
dłońmi kierownice i rozpoczynamy jedyną tegoroczną wyprawę/przygodę! od Eisenach przez Bremerhaven, Hamburg do Szczecina.
Pierwszy
rzut oka ku rzece nie może być długi i wnikliwy, bowiem DDRka jest
szutrowa i kręta, a szpaler krzewów zasłania jej pełny widok, mimo to łapię zaciesz; doświadczona podróżą z
Dunajem
https://cyklistka.blogspot.com/2017/02/nasze-eurovelo-czyli-800-kilometrowa.html
Nysą i Odrą
https://cyklistka.blogspot.com/2015/04/
Dunajem
https://cyklistka.blogspot.com/2017/02/nasze-eurovelo-czyli-800-kilometrowa.html
Nysą i Odrą
https://cyklistka.blogspot.com/2015/04/
wielce jestem ciekawa tego co przede mną.
Werra
jest średniej wielkości rzeką o dość krętym biegu otoczona soczystą
zielenią lasów, wzgórzami, skalnymi urwiskami. Asfaltową ścieżką jedzie się obłędnie, niekiedy tylko trzeba uważać na usypane i często rozjechane spady jabłoni, nad którymi
grasują osy. Małe i większe miasta i wioski zachwycają architekturą
szachulcową, czyli „z pruskiego muru" w najróżniejszych kształtach i
kolorach. Mijamy też kilka miejsc upamiętniających dawną mocno tu
ufortyfikowaną granicę NRD z RFN.
Wjeżdżamy
do Hann-Műnden, urok tego miasta nie pozwala przemknąć szybciutko jego
zaułkami, niepowtarzalny czar fasad zachwyca - trzeba zeskanować widok w
pamięci, bo kunszt architektoniczny po prostu wzrusza.
W mieście tym rzeka Werra łączy się z rzeką - Fuldą tworząc początek Wezery.
Od teraz jedziemy z Wezerą.
Słoneczko
nas dziś nie oszczędza, wypijamy cały zapas wody, w pierwszym nawiedzonym miasteczku nawadniamy się łapczywie, uzupełniamy też bidony i to
diametralnie zmienia tempo i komfort jazdy.
W osobliwym mieście Hőxter kończymy pierwszy dzień podróży.
https://www.relive.cc/view/rt10001300120
30.VIII - 167km
„Nauczyłam
się, że nie można się cofać, że istotą życia jest iść naprzód. Prawda
jest taka, że życie jest ulicą jednokierunkową”
Agatha Christie
Nasyceni i wypoczęci wychodzimy poza mury hotelu, spowite wilgocią i panującą mżawką uliczki psują radość poranka.
Nie tylko aura niweczy ład - przed samym startem Połowa ma musi zmienić w swym tylnym kole dętkę - jest kapeć! Skąd?
Wbrew pierwszym niefartom zaliczamy niezapomniany,
bo otoczony długą aleją dostojnych platanów wyjazd z miasta, który fascynuje i
napawa nadzieją, że ta mżawka i drobne opady nie potrwają długo.
Malownicze widoki krętej Wezery otoczonej małymi wzniesieniami, sadami,
niezliczonymi zagrodami hodowców koni pozwalają bagatelizować
pojawiające się od czasu do czasu drobne opady deszczu. W Minden
zatrzymujemy się w MacD, takie gastronomiczne chwilówki zadziwiająco regenerują i
pozwalają łatwiej zmagać się z przeciwnym dziś wiatrem.
Jaskółki
wciąż niziutko szybują nad rzeką i nad naszą DDRką, a to zapowiada kolejne
deszcze, no i dopada nas w końcu chmura, przed którą znajdujemy schronienie pod koroną nadrzecznej wierzby... stoimy,
patrzymy i słuchamy.
Przejaśnienia jakoś nie widać więc zwracam się myślami do patrona kierowców:
-„Krzychu! Opanuj tę niepogodę, bo ja muszę jechać!!!!”
.... Posłuchał ....
Niebo jaśnieje, wiaterek nas suszy - kręcimy ...
Porta Westfalica to perełka tego dnia. Miasto położone jest na prawym
brzegu Wezery, przy kanionie Porta Westfalica, gdzie rzeka biegnie
przez przejście między dwoma górskimi łańcuchami - wyniesieniem
Wiehengebirge na zachodzie i wzgórzami Wesergebirge na wschodzie.
Bramę Westfalii zdobi Pomnik Księcia Wilhelma usytuowany na wzgórzu; zatrzymujemy się na krótką chwilę - patrzymy ...
Stolzenau - w niedrogim pensjonacie zajmujemy małe mieszkanko na poddaszu z 2 pokoikami, salonikiem, kuchnią i łazienką.
https://www.relive.cc/view/rt10001314100
31.VIII. - 125km
„Podróż
po świecie to wędrówka od prowincji do prowincji, a każda z nich jest
samotnie i tylko dla siebie świecącą gwiazdą” Heban - R Kapuściński
Nienburg i Hoya - malownicze miasteczka Dolnej Saksonii - cóż można napisać o tysiącach szczegółów i detali architektury starych szachulcowych domów z niepowtarzalną sztukaterią?
Albo bywa też po prostu czerwono - czerwono/ceglane domy, czerwona nawierzchnia DDRek i jezdnia wyłożona czerwonym kruszcem.
I konie ...
I Dolce VITA!!!
Popas, spoglądam na telefon - kilka nieodebranych połączeń od mej koleżanki z dzieciństwa i później naszej wspólnej/Bobrowej - Ziutki D... (wprawdzie przed wyjazdem próbowałyśmy się skrzyknąć, ale tym razem miało nie być nam sądzone)
coś się zmieniło?
Oddzwaniam ...
Słyszę potok Jej nieustępliwych słów:
-Gdzie jesteście?
-Do Bremy jedziecie!?!?
-Po co będziecie się tam pchać???
-Ja mieszkam tak bliziutko...
-Czekam...
-Zapraszam!!!
-Przyjeżdżajcie!!!!
Zboczyć z trasy?
Odpuścić atrakcje Bremy?
Zmienić zaplanowaną trasę?
Nie lubię podejmować decyzji pod wpływem presji, mam ten luksus, by scedować postawienie kropki nad "i" na mą Połowę ... więc po chwili nanosi On adres Ziutki do nawigacji.
Porzucamy Wezerę i jedziemy do Brettorf.
Owe
„bliziutko” to 50 km dróg, ale też i leśnych oraz polnych bezdroży,
zmuszających nas do prowadzenia roweru piaszczystymi wertepami leśnych
duktów i polnych ścieżynek. Na koniec mamy szybki zjazd gładziutką DDR-ką i w dole przepakowujemy się do auta naszej gościnnej żaganianki.
Brettorf
- spokojna niby senna, ale jakże malownicza miejscowość, której
zakamarki i ciekawostki z entuzjazmem odkrywa przed nami wciąż młoda
duchem i ciałem - Ziutka - dziewczyna/Rakieta.
Rozmowom o tym co tu i teraz, o przeszłości, o rodzinie, o znajomych nie ma końca ... jest miło, wesoło i przyjaźnie.
A furda-tam z Bremą i Jej atrakcjami!
https://www.relive.cc/view/rt10001323300
1.IX - 190km
„A przekroczyć próg najtrudniej jest w sobie”
Wiesław Myśliwski
Odświeżeni, oprani, syci z niekłamanym wzruszeniem żegnamy progi domu naszej Ziutki i wracamy po skosie do Wezery.
Droga
nasza utrudzona tego dnia przeciwnym, dokuczliwym wiaterkiem przecina rolnicze wioski oraz miasteczka. Bliskość Wezery automatycznie zmienia
widoki - dostrzegam wiele malowniczych zagród z domami przykrytymi
ciężką strzechą - ładnie!
Bremerhaven
- mamy ujście Wezery do Morza Północnego - 1 CEL naszej podróży...
roztkliwiam się na promie, najchętniej stanęłabym w bezruchu i patrzyła
na wody
umykającej ku Morzu Północnemu Wezery, ale emocje na to nie
pozwalają. Chaotycznie rozglądam się na wszystkie strony, jestem w
gąszczu samochodów i ludzi - wszak to prom!
Ale jeszcze wcześniej, podczas oczekiwania na przeprawę ustalamy, że spróbujemy sprężyć się na tyle, by dojechać dziś do Hamburga - zmieniamy kierunek drogi, a więc wiatr powinien nam pomóc! Przed nami
jeszcze jakieś 110km, zbliża się 13-ta, jest szansa
- No to w drogę!
Pokonanie
tej trasy to jak treningowy młynek ... kręcimy z nastawieniem zrobienia
dystansu. Po drodze wskakujemy do MacD , bo to najszybszy sposób na doładowanie.
Wjazd do Hamburga pozwala na chwilowy luzik, ale trzeba jeszcze dotrzeć do promu. Kolejna frajda to spotkanie z Łabą!
Na promie tłoczno nieco, po drugiej stronie rzeki wymuszony postój, by nanieść do nawigacji adres zaklepanego przez córkę hotelu.
Ten
ostatni 7-kilometrowy etap jest już trudny, zmęczenie nakręca irytację,
droga prowadzi przez parki, zaułki uliczek jakby obrzeżami miasta,
paskudne kręcenie niczym na oślep, bez orientacji
„gdzie ten hotel?????”
Jest!
- Toaleta ...
- Zakupy w markecie ...
- Kolacja ...i
- Odpoczynek
https://www.relive.cc/view/rt10001341680
2.IX. 144km
„Trzeba uważać! Czas się zbyt łatwo na przeszłość zamienia” K.K Baczyński
Musimy dotrzeć na cmentarz, tam pochowany został wuj mej Połowy - zestrzelony w lipcu 1944r lotnik Dywizjonu 300.
„Cmentarz
został otwarty w 1877. Dokonano na nim ponad 1,4 mln pochówków. Zajmuje
powierzchnię 391 ha, na której znajduje się 12 kaplic, ponad 256 tys.
miejsc pochówku i sieć ulic o łącznej długości 17 km. Transport
publiczny cmentarza obsługiwany jest przez dwie linie autobusowe z 22
przystankami”
Małżonek
korzysta z Tablicy Informacyjnej i w/g planu obiera kierunek ... ja
biernie podążam za nim, bowiem dla mnie to labirynt nie do przebycia ...
trafiamy na sektor polski, rozglądamy się i przyglądamy, ale ...
„to nie
tu” - słyszę, wsiadamy na rowery i krążymy nadal, jest sektor angielski -
wjeżdżamy, z prawej centralne wejście wskazuje spory piaskowy krzyż, z lewej dwie kapliczki ... w prawo? czy w lewo?
Rozchodzimy się, małżonek zdzwania się z bratem, uzuskuje namiary - nr rzędu i mogiły
II CEL wyprawy osiągnięty!
Wzruszenie ...
W roślinną kępę wbijam
białą i czerwoną różę i biało-czerwoną chorągiewkę, mąż zapala znicz ... chwila zadumy,
rozglądamy się ... jakoś trudno stąd zmykać, chciałoby się pochodzić,
poczytać, poddać refleksji, ale czeka nas jeszcze długi powrót do kraju.
Będzie to już tylko tłuczenie km pod złośliwy północno-wschodni wiatr przez pola wioski miasta i lasy do Polski! do domu!
https://www.relive.cc/view/rt10001360693
3.IX. - 176km
"Żyje się dla kilku spotkań i paru wzruszeń
Ważne by ich nie przegapić"
Maciej Kozłowski
Po
nocnym odpoczynku w Crivitz cd. pedałowania na wschód. Wiatr
konsekwentnie nam uprzykrza przyjemność jazdy, ale wreszcie trafiają się
lasy osłaniające nas nieco od jego siły, a i od słońca.
DDR-ki
pojawiają się od czasu do czasu, a mijane większe i mniejsze miejscowości do
złudzenia swą architekturą przypominają zagrody zachodniopomorskiego.
Jedynie
obracające się śmigła licznych wiatraków wskazują nam, ze kolarzowi
wiatr zawsze w twarz ... skoro tak - wożę się na kole mej Połowy,
by dotrzeć do Strasburga, bo tam mamy zaklepany nocleg.
Hotel i Restaurację „Syrtaki” polecam każdemu rowerzyście: smacznie-klimatycznie-sympatycznie tu, a co najważniejsze: niedrogo!
Kolacja,
piwo i gratisowe uzo już niemalże zwieńczają naszą wyprawę i mimo, że
jeszcze do kraju nie wjechaliśmy poddaję się bez mała dziecięcej radości, że to już-już, tuż-tuż!
https://www.relive.cc/view/rt10001374663
godz 8 - wchodzimy w ostatni etap podróży.
do granicy - 45km!
do Szczecina - 63km!
Oczywista oczywistość - pod wiatr!
Wiatraki...
Dużo wiatraków...
Co pokazują ich śmigła?
Przeciwny wiatr!!!!
i choć ich nachylenie jest łagodne lekko nie jest, ale nic-to! Oby do Kraju!
Wjazd do Polski zawsze wzrusza, chwila na foto i ......
lecim na Szczecin!
Czymże jest życie, jeśli nie szeregiem natchnionych szaleństw?
Trzeba tylko umieć je popełniać!
A pierwszy warunek: nie pomijać żadnej sposobności, bo nie zdarzają się co dzień.
George Bernard Shaw
Subskrybuj:
Posty (Atom)