wtorek, 22 listopada 2016

Rowerowo z retrospekcją

11.2016 

Rowerowo z retrospekcją


  •  
300km drogami i ścieżkami choszczeńskimi, wałeckimi i drawskimi 
Drawa, Płociczna, jez. Ostrowieckie, Głusko, Barnimie, Drawno, Sitnica ... można by wymieniać jeszcze wiele miejsc zakodowanych w serduchu - miejsc przywołujących wspomnienia dawnych-dawnych wakacji w gronie przyjaciół i rodziny. Miejsc okolonych dziewiczą naturą, pełnych ptactwa, zwierzyny, szumu wiatru, drzew i fal. Każdy chwycony obraz zachwyca, uspokaja i hipnotyzuje ... a że te obrazy powiązane są ze wspomnieniami z młodości toteż dochodzi do tego oczarowanie.
Drawieński Park Narodowy  działa na nas jak narkotyk, więc nie możemy odmówić sobie przyjemności popylania jego leśnymi duktami wokół jeziora Ostrowieckiego. Mamy tam "swoje miejsca" biwakowe - "Pod Dębami", "Wały" i "Koreę", na które możemy wjechać jedynie rowerem.
Z Rościna przez Drawno kierujemy się do Głuska, stąd już blisko do jeziora - rozpoczynamy jego objazd. Ten dziewiczy akwen będziemy mieć po lewej stronie.
Wprzódy trafiamy na dość sporą polanę z długim pomostem, widać latem okoliczni mieszkańcy korzystają z dobrodziejstw tego miejsca przystosowanego dla turysty z tablicami informacyjnymi, koszami i ławką.
Nawrót do głównego duktu i trafiamy na bardzo stary cmentarz, niegdyś zagłuszony chaszczami i zielskiem - dziś oczyszczony i uporządkowany - zatrzymujemy się i odczytujemy daty z kamiennych tablic. XIX wiek, wyryte w kamieniu lata w przekroju od 1800 do 1900, chwila listopadowej zadumy ... i w drogę!
Oczom ukazuje się drewniany mostek, pod nim spora rzeka okolona zachwycającym drzewostanem.
To Płociczna wypływająca z jez. Ostrowieckiego, piękna czysta bajeczna rzeka, z której niegdyś nasz bliski kolega śp.Tadziu W. przywoził smakowite i okazałe ryby ... i tu automatyczna cofka w czasie: 
sprawianie ryb na pomoście, ich trzewia wrzucone do wody wabiły raki, a te z kolei nasze dzieci łapały późnym wieczorem przy świetle latarki, wraca niepowtarzalny smak raków przyprawionych słodką papryką smażonych na masełku! Palce lizać!

Dojeżdżamy do kolejnego miejsca: następny mostek z Płociczną, tu nurty wiodą ją do jeziora, dawniej w okolicy był ośrodek wypoczynkowy zwany "Pustelnią" do którego przychodziliśmy na zakupy, a wyprawa z pola namiotowego wraz z powrotem trwała najkrócej pół dnia, w zależności od godziny przyjazdu dostawczego Żuka pełnego pieczywa, mleka, serów i konserw.
Po krótkiej sesji fotograficznej kontynuujemy podróż.
Teraz "Dęby" - spory plac wchodzący w wody Ostrowieckiego sprawia, że widok jeziora mamy z trzech stron. Biwakowaliśmy w tym miejscu we wrześniu 1981r.  Pamiętam kilka nieprzespanych nocy przez odbywające się właśnie rykowisko. Tuliłam dzieci do siebie i pytałam męża, czy coś nam grozi.
 
Pomostu, z którego wchodziliśmy do wody, wsiadaliśmy do pontonu, na którym myliśmy nasze dziewczynki (5-cio i 2-letnie) nie ma! Są okazałe dęby i mały pagórek, na którym stała prowizoryczna wędzarnia. Ryb był taki ogrom, że mogliśmy sobie pozwolić na rozmaitość jej serwowania!

Chwila kolejnej magii za nami - czas ku "Korei".
Dziewicze i wyjątkowe miejsce letnich obozów żagańskich "BOBRÓW" odnajdujemy dość szybko, stąd cudny widok na jezioro z dobrze widoczną Wyspą.

We wczesnych latach 70-tych apogeum szalonych pomysłów biwakującej tu bardzo młodej “Bobrowej” braci sięgało zenitu do tego stopnia, że podczas sporadycznych spotkań tamtego grona "Korea" wciąż żyje i bawi.


W drodze powrotnej trafiamy jeszcze na malowniczy punkt widokowy na jezioro.
Czas wracać! Głusko - Sitnica - Bogdanka - Drawno - Rościn.
Szczególny to powrót do przeszłości ...

Zaserwowaliśmy sobie też przejażdżkę z Rościna przez Drawno, Kalisz Pom., Biały Zdrój, Dominikowo, Barnimie i powrót do Rościna.
Zdecydowaną większość trasy wiodły nas drogi asfaltowe, od jeziora Krzywe Dębsko pożegnanie asfaltu i do Dominikowa tniemy malownicze leśne dukty. W niedalekiej okolicy jest bajeczne miejsce
 - otoczona koroną drzew bardzo rwąca i kręta Drawa z panującym nad nią starym, drewnianym mostem w Barnimiu,
gdzie serwowaliśmy sobie postoje podczas licznych spływów kajakowych.
A mnie wciąż ciągnie do Choszczna, więc trzeciego dnia wykorzystując sprzyjającą aurę pomykamy znowu do Drawna, dalej - kierunek Choszczno i w prawo na Recz, z Recza do Choszczna i stamtąd powrót do Rościna. Od Recza przez Choszczno do Drawna migawki wspomnień dotyczących maratonów szosowych z cyklu „Pętla Drawska" przeplatały się z aktualnymi – jesiennymi.

Ostatni dzień rowerowej przygody magiczną krainą Pojezierza Południowopomorskiego przywitał nas szarą mgłą. Myślałam, że w taką pogodę zrezygnujemy z podróży na rzecz spacerów rościńskimi bezkresnymi lasami, tudzież ścieżynami okalającymi jez. Mąkowarskie. Ale nie!
Małżonek rzecze:
- "zbieramy się!"
Kalisz Pom, Smugi, Wierzchucin, Stara Studnica i w prawo - miejscami dziurawą nawierzchnią - prosto do Mirosławca.
Jadę niespokojnie, boję się mokrego, śliskiego asfaltu, ale na szczęście ruch jest minimalny, na całej trasie wyprzedza nas zaledwie kilka samochodów.... z czasem nabieram swobodę i przeganiam strachy. Mgła osadza się na mym kasku, na twarzy oraz na rzęsach, a więc co chwilę z kasku spada kropelka wody, a na końcówkach rzęs mam kryształowe drobne kropelki! Coś niebywałego!!! 
Wjeżdżamy do miasta, utrwalamy fotograficznie pobyt w tym zszarpanym historycznie grodzie.
Powrót tą samą drogą zdaje się być szybszy i bardziej dynamiczny.
Listopadowa aura tego roku nie sprzyja cyklistom, więc niemal wyrwane jej kilka dni dobrej pogody pozwoliły odwiedzić rowerem Krainę przyrodniczej Magii, Czaru i Nieskazitelności.