środa, 20 czerwca 2012

Jubileusz godny WIEDNIA




  •  

Rok 2012 jest dla nas obojga rokiem szczególnym: mnie dopada wiekowa KOPA, natomiast mój małżonek ma KOPĘ z 5-cio letnią nawiązką; razem fajny jubileusz - 125-cio lecie!!!
Trzeba owo wydarzenie w jakiś szczególny sposób uczcić - najlepiej wyprawą rowerową!
Wybieramy - WIEDEŃ

/jesteśmy zapraszani przez sympatyzujących nam i naszym rowerowym eskapadom znajomych/ 

Start 
13.VI.2012 /207km/

Przed godz. 7-mą wskakujemy na swoje kolarzówki i kierujemy się na Bolesławiec, Wojcieszów, o godz 13-tej jesteśmy już w mojej ukochanej Lubawce
(tu się urodziłam!!!), na przejściu granicznym wymieniamy walutę i pedałujemy dalej, dojeżdżamy do Jaromer - zjadamy późny obiad i zaczynamy rozglądać się za pensjonatem - nie ma, w Josefov jest pensjonat, ale nie ma miejsc, na szczęście przychylny nam gospodarz owego obiektu wydzwania do kolegów po fachu i znajduje Motel w Cernozicach, jedziemy świadomi, iż nadrabiamy kilometry - ale nocleg mamy zapewniony; kolacja i odpoczynek. 

14.VI.2012 /162km/
Po obfitym śniadanku mimo mocnego zachmurzenia żwawo startujemy w dalszą drogę, dopada nas deszcz - zakładamy kurtki, po godzinie wypogadza się, mijamy Skuteń, Nowe Mesto, w Morawcu konsumujemy obiad - teren nie jest ani nizinny ani płaski więc wymaga sporo energii i doładowania, gdzieś na trasie małżonek łapie "gumę".

Napotykamy też na tablicę informującą o nieprzejezdności drogi mimo to - jedziemy nią pokonując podjazdy i zjazdy  - trafiamy na remont mostu, ale kładeczka jest - nasza decyzja była słuszna, również godny wzmianki potężny zator z drzewostanu uniemożliwiający przejazd  pokonujemy niczym na szczudłach z uniesionymi rowerami. Mijamy urokliwą Welką Bites i kilka kilometrów dalej napotykamy malowniczo położony pensjonat z bogatą kuchnią - tu decydujemy się na nocleg. 
15.VI.2012 /166km/
Jak zwykle: śniadanie i w drogę, do granicy blisko, w Austrii w Laa mamy trafić na drogę nr 6 i nią kierować się na Wiedeń - niestety nie jedziemy zaplanowaną trasą, co skutkuje 40 kilometrową nawiązką. Temperatura powietrza i teren wyciskają ostatnie poty, kilka razy schodzimy z roweru, by złapać oddech i uzupełnić płyny.  Bajeczne widoki oraz architektura wiosek winnych robi na mnie wrażenie i rekompensuje trud podjazdów. Przed Korneuburg wyprzedza nas grupa szosowców, coś mówią przyjaźnie, ale nie znam niemieckiego i rzucam w ich kierunku jedynie: POLAND! podnoszą kciuk aprobaty i pędzą szybko zwarci w grupie ... o godz 16.30 jesteśmy przy tablicy z napisem WIEN.



16 i 17.VI. to czas dla Wiednia ...





Powrót
18.VI.2012 /165km/


O poranku proszę Wojtusia, by wywiózł nas z miasta, ale jego słowiańskie serce jest ogromnej pojemności i wyjmujemy swe rowery z auta ... w Czechach oddaleni od Wiednia 100 km, trasę rozpoczynamy w Tulesicach, dzień upalny - temperatura od 30 do 36st, w Nowym Meście zatrzymujemy się na obiad, uzupełniamy bidony, wracamy znaną już trasą, a mimo to w pewnym momencie zamiast wpaść w 11-tkę wjeżdżamy w dość ruchliwą drogę 35, przy której po jakimś czasie trafiamy na motel. Jest wolny pokój, zamawiamy kolację i już wieczorem kupujemy prowiant na śniadanie.


19.VI.2012 /235km/
Wstajemy bardzo wcześnie /do granicy mamy 95km/, już o 5.30 kierujemy się na Horni Jeleni, dalej Luże, Jaromer i Trutnov - tu uzupełniamy napoje,
po godz 10 jesteśmy w "mojej" Lubawce! 
Radość niesamowita ... w pobliskim Kaczorowie spożywamy suty obiadek. 
Wczesna pora oraz sprzyjająca temperatura skłania nas do kontynuowania jazdy - kręcimy więc aż do domu pokonując w tym dniu dość imponujący dystans.

Pokonaliśmiy łącznie 920 km
Jubileusz uczczony! i godny cyklisty   :-)
Wyprawa piękna i na trwale zapisana w naszych sercach!
DZIĘKI! (ZOSIU I WOJTASZKU)